pokochaj swoje wyimaginowane dziecko, a uczyni Cię szczęśliwym!
obudźmy/pobudźmy w sobie dziecko na nowo! :)
kiedy tak naprawdę widać pierwszy raz, że chyba już zaczyna dopadać nas dorosłość? zapewne wtedy, kiedy wyglądając przez okno w słotny poranek nie widzimy ogromnych kałuż, które mogą dać nam wiele frajdy, ale od razu psuje nam się humor na myśl o wyczekiwaniu na przystanku autobusowym. przestajemy zauważać drobiazgi, które dzieciom potrafią dać tyle radości, coraz mocniej zagłębiamy się w świat obowiązków i często wyimaginowanych lub wyolbrzymionych problemów. świat z radosnej krainy stał się nieprzyjaznym lądem, w którym ciągle musimy walczyć o swoje, dodatkowo z bardzo różnym skutkiem. z melancholią wspominamy swoje dzieciństwo i ten kolorowy czas, kiedy nie musieliśmy się zupełnie niczym martwić, wszystkie niezbędne do życia rzeczy zapewniali nasi rodzice, a naszym jedynym dylematem był wybór zabawki na spacer, filmu w kinie lub smaku lodów na deptaku w czasie niedzielnego spaceru. no cóż, dopóki naukowcy nie wynajdą sposobu na powrót do krainy dzieciństwa, mamy dwa wyjścia. albo ciągłe szarpanie się z życiem codziennym, trudną czasem do zniesienia rzeczywistością, albo pozwolenie sobie na dojście do głosu naszego wewnętrznego dziecka. a to wyjście pozwala na osiągnięcie bardzo przyjemnej w życiu harmonii.
o nie! we mnie naprawdę jest dziecko?
tak, zgodnie z psychologicznymi koncepcjami każdy z nas posiada w sobie wewnętrzne dziecko. to w zasadzie zlepek cech, oczekiwań, polubień. to dzięki tej wyimaginowanej osóbce w nas pozwalamy sobie na rzeczy kreatywne i szalone, które nasz rozum na pewno z chęcią by potępił. w niektórych wewnętrznego dziecka może być na tyle dużo, że będzie przeszkadzało w codziennej egzystencji, nie do końca biorąc na poważnie otaczającą człowieka rzeczywistość, co z pewnym wieku może być nawet niebezpieczne. podobnie zresztą jak w przeciwnej sytuacji, kiedy dorosły nie potrafi znaleźć w sobie spontaniczności, kreatywnych pomysł, beztroskiej radości. wtedy jego życie będzie powoli stawało się dość smutną i gorzką egzystencją. w zasadzie kluczem do korzystania z wewnętrznego dziecka jest bardzo mocno kwestia tego, że jako dzieci mamy nie tylko marzenia, ale również doskonale wiemy, że nie ma rzeczy niemożliwych. kiedy dorastamy świat dookoła nas bardzo mocno i czasem dość bezpośrednio udowadnia nam, że powinniśmy jednak myśleć inaczej. więc też tak robimy, porzucamy marzenia, zapominamy o tym, jak wiele możemy i zaczynamy brać udział w smutnym pochodzie do ostatniego dnia naszego życia. jakby to okrutnie i smutno nie zabrzmiało, to tak właśnie jest.
no dobrze, ale jak mam je znaleźć?
przede wszystkim posłuchaj swojej wewnętrznej intuicji, to właśnie jej zapytaj, gdzie jest twoje wewnętrzne dziecko i czy mógłbyś się z nim skomunikować. kiedy je poczujesz, na pewno się uśmiechniesz, a potem spojrzysz na otaczający Cię świat znacznie łaskawszym okiem. zamiast zakazów, będziesz widzieć okazję, zamiast przeszkód - wyzwania do pokonania. staraj się żyć zgodnie ze sobą, jeżeli nie lubisz pracy, dąż do tego, aby robić to, co dokładnie kochasz. postaraj się cieszyć najmniejszymi szczegółami każdego dnia, ponieważ ciągła radość i wdzięczność za to co masz, będzie uwalniała Twoją osobowość od zazdrości, strachu czy gniewu - to one najszybciej przepędzają wewnętrzne dzieci, skazując ludzi na życie w cierpieniu. tańczmy, śpiewajmy, róbmy to co lubimy, a jeżeli chcemy, aby młodzieńczy duch nigdy nas nie pozostawił, a nasze wewnętrzne dziecko miało się świetnie przez całe nasze życie - zaangażujmy w to przyjaciół. wspólne wypady za miasto, organizowanie zabaw na świeżym powietrzu, co w dzisiejszym czasie nie jest drogą opcją, a dającą ogromną dawkę radości i endorfin wprowadzi do naszego życia tak bardzo potrzebną harmonię pomiędzy „twardą” rzeczywistością, a naszym podejściem do wszystkiego. nawet najpoważniejszy problem, który zostanie rozpatrzony z odpowiednim dystansem i poczuciem tego, że naprawdę wszystko może się udać, z czasem staje się kolejnym wyzwaniem do pokonania.
a co jeżeli rzeczywistość przytłacza zbyt mocno?
jeżeli okaże się, że mimo ogromnego serca do ludzi, umiejętności znalezienia radości w wielu aspektach naszego życia smutek coraz mocniej gości w naszym życiu, a wewnętrzne dziecko mimo naszego nawoływania nadal nie chce się w nas pojawić, warto zacząć sprawdzać, czy przypadkiem nie zaczynają się pojawiać u nas stany depresyjne. jeżeli mówimy o łagodnej odmianie takiej sytuacji, nadal możemy próbować walczyć ze smutkiem czekoladą, sportem, spędzaniem czasu z naszymi przyjaciółmi. jednak jeżeli również te metody zawiodą, warto wybrać się do specjalisty. często też zdarza się, że nasze wewnętrzne dziecko pozwala, z pomocą specjalisty - terapeuty lub psychoterapeuty - odnaleźć źródło problemu z którym nie dawaliśmy sobie rady, a czasem nawet nie mieliśmy o nim pojęcia. i jest to kolejny powód, aby nigdy nie przestawać być jednak dzieckiem w samym sobie, ponieważ ono nie tylko nigdy nie zrobi nam krzywdy, ale również pokaże nam, jak piękne potrafi być życie, nawet wtedy, gdy wszystkie okoliczności mogą być wyjątkowo niesprzyjające. pielęgnujmy je, pokochajmy, a wszystko z czasem zacznie się układać po naszej myśli.